Dom
Dzisiaj będzie o moim afrykańskim domu, w którym mieszkam. Zamówiłem ten dom już kilka miesięcy temu. Miał być z błota i słomy i taki jest. Wymagał tylko trochę poprawek takich jak utwardzone za pomocą cementu klepisko (podłoga) oraz trochę szczelniejsze ściany. W pierwszej wersji widać, że ściany nie dochodzą do sufitu. Wolałem jednak, aby dochodziły.

Podniesienie ścian to niewielki problem. Zadanie zostało wykonane w godzinę - tak się buduje ściany z błota:

W świeżym błotku jak wiemy mieszkają sobie robaczki, które po jakimś czasie się przepoczwarzają i zamieniają w owady. No i te owady normalnie wychodzą dziurkami ze ścian! Na szczęście mam takie psiukadełko, którym co wieczór rozprawiam się z nieproszonymi gośćmi. Jak już gości nie ma to rozpościeram swoja moskitierę i mogę spać spokojnie. Bez obawy, że nawet jak nowi goście się pojawią to mi zrobią krzywdę:-) Teraz jest trochę ciemniej w środku, bo są tylko takie małe okna ale jakoś tak przytulniej.

W środku, jak widać, mam prawdziwe łózko i nawet prawdziwy fotel.

Jest też podręczna łazienka.

Nie mam szafy - trochę rzeczy mam w torbie a część wędruje z łóżka na fotel i odwrotnie. Zależy czy jest dzień czy noc.

Tak wygląda sufit. Widać też drzwi. Widać też plandekę, która dzielnie wspomaga tą strzechę, ponieważ ta niestety zdecydowanie nie radzi sobie w czasie większego deszczu.

Do chatki doprowadziłem sobie prąd z mojej kurnikowej elektrowienki słonecznej. Niestety te samochód psuje pejzaż, ale jego tu na co dzień nie ma.

Na koniec fotka, która pokazuje usytuowanie mojego domu
